Lata 2015-2020 były bardzo sprzyjającym czasem dla rozwoju organizacji społecznych w Polsce. Wywołany przez pandemię kryzys zmienia jednak mocno krajobraz, w którym organizacje dobroczynne muszą na nowo się odnaleźć. Co może im pomóc? Przede wszystkim – rozwijanie trzech postaw społecznych: zaufania, wdzięczności, solidarności, w sposób nie oderwany od realiów gospodarczych i cywilizacyjnych.

 

Aktywność przeróżnego rodzaju organizacji pozarządowych, zajmujących się całym spektrum zagadnień – od działalności charytatywnej, przez działalność sportową, kulturalną, opiekuńczo-wychowawczą, edukacyjną, społeczną, religijną, aż po działalność polityczną – uzależniona jest od dwóch podstawowych zasobów: ludzi, a dokładniej ich (wolnego) czasu, oraz pieniędzy. Stwierdzenie to, choć oczywiste, ma fundamentalne konsekwencje dla funkcjonowania inicjatyw społecznych. Zachęcanie ludzi do ofiarowania swojego czasu lub pieniędzy nie może bowiem być oderwane od szerszego kontekstu społecznego, gospodarczego, słowem – cywilizacyjnego. Dlatego zanim przyjrzymy się trzem głównym czynnikom, które wpływają na pożądane przez organizacje dobroczynne ludzkie działania, prześledźmy występowanie w polskiej rzeczywistości tych dwóch zasobów: (wolnego) czasu i pieniędzy.

 

Pierwszy kluczowy zasób: czas

Z roku na rok Polacy pracują coraz dłużej. W 2019 roku pracowaliśmy średnio ponad 44 godziny tygodniowo, jak wynika z badań prowadzonych w ramach „Bilansu Kapitału Ludzkiego”, realizowanego przez Centrum Ewaluacji i Analiz Polityk Publicznych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Co więcej, regularne badania międzynarodowe prowadzone przez Organizację Współpracy Gospodarczej i Rozwoju wskazują, że w całym 2019 roku Polacy spędzili w pracy przeciętnie 1806 godzin, i liczba ta zasadniczo od kilku lat raczej rośnie, niż maleje. W UE więcej pracują jedynie „leniwi” Grecy (1949 godzin). Dla porównania, w krajach nordyckich liczba ta na ogół nie przekraczała 1500 godzin, a w innych państwach zachodnioeuropejskich oscylowała między 1400 a 1700 godzin. Biorąc pod uwagę, że ok. 100 godzin pracy to dwa tygodnie robocze, trzeba przyjąć, że np. przeciętny Niemiec w 2019 roku pracował o dwa miesiące robocze mniej niż przeciętny Polak [1]. Tak ogromna różnica spowodowana jest m.in. dualizmem rynku pracy, czyli występowaniem w Polsce elastycznych form zatrudnienia, które nie gwarantują kilkutygodniowego urlopu i wywierają na pracownika presję, by zostawał w pracy dłużej.

 

Praca nie tylko w pracy

To jednak nie wszystko. W Polsce wciąż dominuje model opieki nad osobami niesamodzielnymi (dzieci, seniorzy, osoby niepełnosprawne, etc.) oparty na więziach rodzinnych, co niewątpliwie przekłada się na dodatkowe obciążenie czasowe. Sytuacja ta dotyczy zwłaszcza kobiet, które zwyczajowo przejmują odpowiedzialność za funkcję opiekuńcze. Nie sposób dokładnie oszacować, ile godzin poświęcamy na pracę domową – z różnych badań prowadzonych metodą ankietową wynika, że dla kobiet są to przeciętnie ok. cztery godziny dziennie, a dla mężczyzn – dwie godziny. Oznacza to, że kobieta pracująca zawodowo i prowadząca dom (to też aktywność quasi-zawodowa!) jest zajęta tylko tymi dwoma czynnościami przez ok. 12-13 godzin dziennie.

 

Zaangażowanie społeczne Polaków rośnie…

W świetle tych danych zdumiewać powinien zatem fakt, że od początku XXI wieku rośnie odsetek Polaków deklarujących zaangażowanie społeczne w działalność organizacji obywatelskich oraz poza nimi. Według danych CBOS w 2001 roku takie zaangażowanie deklarowało 33% respondentów, a w badaniu przeprowadzonym w 2019 roku odsetek ten wyniósł aż 51%. Warto jednak zauważyć, że wciąż mamy do czynienia z istotną różnicą w zaangażowaniu w działalność organizacji obywatelskich w kontekście miejsca zamieszkania. Według danych wynosi ono 51% w miastach powyżej 500 tys. mieszkańców i „zaledwie” 38% wśród mieszkańców wsi, a zaskakująco małe zaangażowanie – u 39% respondentów – zadeklarowały też osoby z miast liczących od 100 do 500 tys. mieszkańców. Widać także dużą różnicę w zaangażowaniu pomiędzy osobami z wyższym wykształceniem i pozostałymi grupami utworzonymi według kryterium „edukacyjnego” – pracę na rzecz co najmniej jednej organizacji obywatelskiej deklaruje aż 57% absolwentów uczelni, podczas gdy wśród osób z wykształceniem średnim lub zawodowym odsetek ten nie przekracza 40%. Powód jest stosunkowo prosty i można łatwo go wywnioskować z wyników badań CBOS – znacznie mniej skłonne do działalności społecznej są osoby charakteryzujące się niższym dochodem na osobę w gospodarstwie domowym. Jeśli powiążemy to z gorszą jakością usług publicznych na prowincji i koniecznością przejmowania pewnych funkcji państwa przez rodziny, trudno się dziwić, że potencjał wzrostu obywatelskiego zaangażowania poza dużymi miastami może nie być zbyt duży [2].

… ale nie oznacza to, że będzie łatwo o wolontariuszy.

[1] https://data.oecd.org/emp/hours-worked.htm [dostęp 28.12.2020]
[2] https://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2020/K_037_20.PDF

 

 

Marcin Kędzierski – Doktor nauk ekonomicznych, adiunkt w Kolegium Gospodarki i Administracji Publicznej UE w Krakowie, związany z tamtejszym Centrum Polityk Publicznych. Główny ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego i współpracownik „Pressji”. Specjalizuje się w zagadnieniach związanych z polityką publiczną, zwłaszcza edukacyjną i europejską. Prywatnie mąż i ojciec piątki dzieci, członek Ruchu Światło-Życie, autor książki „Nie znam się na epidemiach. Raport z czasów kwarantanny”.

 

Dlaczego? – o tym w więcej w pełnej wersji publikacji. Powyższy tekst to fragment artykułu dr Marcina Kędzierskiego pt. „Zaufanie, wdzięczność, solidarność: trzy klucze do rozwoju organizacji społecznych” z publikacji „Hojność rodzi hojność. Raport o dobroczynności” wydanej przez Fundację Kwestarzy w lutym 2021. Premiera już 18 lutego 2021!


.